Jakub Mrugalski zadał bardzo ciekawe pytanie o moralności korzystania z pirackiej wersji płatnych programów. Postanowiłem napisać dość wyczerpującą odpowiedź na to pytanie w postaci tego wpisu, ponieważ sprawa wydaje mi się całkiem ciekawa.
Poniżej krótkie wyjaśnienie historii z podlinkowanego filmiku:
Jakub przedstawił swoją krótką historię z czasów studiów - miał on wtedy do zaliczenia pracę wymagającą użycia Photoshopa. Wtedy licencja kosztowała ok. 4000zł co było niewyobrażalną sumą, szczególnie dla studenta ale program oferował wersję testową na 30 dni z której szczęśliwie korzystał.
Niestety, 30 dni minęło jak jeden dzień a wykładowca zdał kolejną pracę do zaliczenia. Jakub miał poważny problem - jak użyć oprogramowania bez pozwolenia twórcy? Zwrócił się z tą kwestią do wykładowcy, który bez chwili zastanowienia podał mu pendrive z piracką wersją oprogramowania.
Jakub odmówił, uważając tę propozycję za conajmniej nieodpowiednią na co wykładowca odpowiedział krótko - “Jakoś trzeba sobie radzić, co nie?” i postawił ultimatum - pirat albo ocena negatywna z zaliczenia.
Po chwili wewnętrznej walki wybrał pendrive’a jako mniejsze zło.
A co Ty zrobiłbyś na jego miejscu? Oto moja odpowiedź.
Przede wszystkim trzeba się zastanowić, czy taka rozprawa ma sens. Jeśli korzystanie z piratów Ci nie przeszkadza, to myślę że tu można zakończyć debatę, bo osoby patrzące z tej perspektywy nie widzą problemu, uważając, że całe zamieszanie nie było warte uwagi.
Muszę przyznać, że jeszcze kilka lat temu też tak podchodziłem do podobnych sytuacji wesoło crackując gry komputerowe. Oczywiście nie widziałem w tym nic złego.
Jednak z czasem trafiłem na Open Source, licencję GPL i całe to zamieszanie z wolnością oprogramowania (“free as in freedom, not free as in free beer”), co zmieniło mój punkt widzenia.
Spotkałem też wielu baaardzo fajnych twórców gier niezależnych (głównie studentów) na konwentach i GameJamach, którzy najczęściej pracowali nad swoimi projektami w wolnym czasie. Oni również sprzedają swoje gry pod licencją za relatywnie niską cenę.
Mamy też oprogramowanie wielkich korporacji takich jak Microsoft czy Adobe. Ich produkty są najczęściej wysokiej jakości, przez co też sporo kosztują.
A między tym wszystkim jesteś Ty - hipotetyczny student który tylko chce zaliczyć przedmiot korzystając z programu na licencji na którą Cię nie stać.
Sądzę, że nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Wykładowca wymaga teoretycznie niemożliwego przy okazji podając złe rozwiązanie jako jedyne sensowne (co swoją drogą dobitnie świadczy o moralności wykładowcy).
Tak, czasami inaczej się nie da. Tak, też crackowałem oprogramowanie.
Ale uważam też, że “trzeba sobie jakoś radzić” było dobrą radą tylko skierowaną w złą stronę.
Myślę, że można było zapytać dyrektorów uczelni o dostępność licencji studenckiej. A jeśli to nie dałoby rezultatów to pytanie możnaby przekazać wyżej, wprost do firmy. Myślę, że odpowiednie wyjaśnienie sytuacji i adres w domenie .edu byłby wystarczająco przekonujący.
Innym rozwiązaniem byłoby skorzystanie z komputera znajomego, u którego wersja testowa jeszcze się nie skończyła. Uwaga, wykluczam tu modyfikację rejestrów czy inne sposoby na oszukanie instalatora wersji trialowej, tak, by zainstalował program jeszcze raz, bo takie działanie nie różni się niczym od crackowania. Jest to po prostu głupsza wersja tego samego procesu (przykładem może być program WinRAR i jego sławna wieczna licencja).
Poza tym, są jeszcze darmowe, zazwyczaj open sourcowe alternatywy. Zakładając, że zdana praca nie była zbytnio związana z danym programem.
Można jeszcze podać więcej rozwiązań, ale tyle powinno wystarczyć, by pobudzić neurony ;) No i wymieniłem też moje ulubione rozwiązanie, czyli Open Source, bo lubię mieć kontrolę nad kodem i wolnością oprogramowania.
I tu właściwie można zakończyć ten przydługi post, ale nadal nie powiedziałem dlaczego to ma takie znaczenie.
Otóż, paradoksalnie, piracenie nie ma zbyt dużego znaczenia :) No, może poza twórcami indie, którym takie podejście poważnie szkodzi.
Jedynym, głębszym sensem według mnie jest moralność. Ty decydujesz, czy kupisz oprogramowanie, czy będziesz udawał, że tak naprawdę to tylko sprawdzasz jak działa i tak naprawdę z niego nie korzystasz i że …
Microsoft nie zbankrutuje dlatego, że nie kupisz licencji do ich systemu, bo Większość przychodów z licencji i tak pochodzi od korporacji kupujących soft dla całej firmy. Właściwie, to Microsoft i tak na Tobie zarobi pokazując Ci reklamy na pirackim Windowsie 10 i sprzedając Twoje dane ;)
Podsumowując - nie ma sensu debatować nad sensem kupowania licencji ale nie dlatego, że taka debata jest bez sensu, tylko dlatego, że nic to nie zmieni a firma mająca prawa do softu prawdopodobnie nawet nie wzruszy ramionami. /s